Burza mózgów
Zaczynamy od kolegium redakcyjnego i poszukiwania pomysłów na intrygujący tekst.
Kto z nas nie przeżywa od czasu do czasu wrażenie totalnej pustki w głowie, gdy pada sakramentalne pytanie: co mamy do najbliższego numeru?
Oczywiście, wiele zależy od tego jakiego mamy szefa czy szefową.
Typ opiekuńczy zarzuci nas propozycjami do zrobienia. Co więcej, da wybór, a przypadki, z którymi wie, że sobie nie poradzimy - zrobi sam. Będzie miło, sympatycznie i bezstresowo ale nie wyrośniemy ponad stadium pisania krótkich bombek i relacji z imprez. Zdając się na tematy podsunięte masz realną perspektywę pracy w roli dziennikarskiej miernoty, wyrobnika, rzemieślnika obrabiającego swój kawałek kamienia.
Na drugim biegunie jest redaktor preferujący styl pracy wojskowego trepa. Rzuca temat, potem przekleństwo, wreszcie jakieś pojedyncze hasło i czeka na reakcje. Ta oczywiście powinna polegać na precyzyjnym podaniu gotowego pomysłu na tekst, który rozwali konkurencje. A, że zwykle takiego nie dostaje pozostaje wyrazić ból wymownie wskazujący na to z jakimi baranami przyszło naczelnemu pracować. - Jak ja się marnuję! - wyrwie mu się spoglądając głęboko w oczy swych dziennikarzy.
Bez względu na osobowość prowadzącego, albo nawet wbrew niemu warto, by kolegium przeradzało się w rodzaj burzy mózgów, swoistego tygla generującego ciekawe pomysły.
Wszystko po to, by nie powielać tych samych tekstów co rok, nie męczyć się za każdym razem z wymyślaniem nowych pomysłów. Bo przecież co rok mamy te same tematy, które jakoś musimy zrealizować. Ale jeśli pracujesz od dwudziestu lat w gazecie, to co nowego wymyślisz, gdy po raz dwudziesty masz napisać o początku roku szkolnego? Dwudziesty wywiad z pierwszoklasistą, relacja z otwarcia nowej szkoły? Ile kosztuje wyprawka? Wystarczy tylko zaktualizować ceny.
Burza mózgów, czyli co?
Nie odkrywamy Ameryki. Technika jest stara i idealnie można ją wykorzystać podczas kolegium. Najważniejsze by poddawać jak najwięcej pomysłów - haseł. Mogą być nawet infantylne, najważniejsze, by było ich dużo. Co ważne - rzucanych sugestii nie oceniamy - nie ma głupich pomysłów! I, w odróżnieniu od tego czego uczyła nas szkoła - korzystanie z cudzej pracy jest jak najbardziej na miejscu. W oparciu o pomysły innych buduj swoje!
Tyle teoria. A praktyka? Co burza mózgów może mieć wspólnego z naszym nieszczęsnym początkiem roku? No, to przyjrzyjmy się temu, co mogłoby się pojawić na naszej tablicy z pomysłami. Próbujemy:
- papierosy - gdzie palą gimnazjaliści
- ile waży tornister
- typowe miejsca na wagary
- najlepsze/najgorsze szkoły w okolicy
- co zrobić, by wychować prymusa - ile i za jakie korepetycje płacą rodzice?
- relacja ze szkolnej akademii
- najdziwniejsze kółka zainteresowań
- najdziwniejsze profile klas w liceach
- najlepszy/najgorszy nauczyciel oczami uczniów
- sylwetka najlepszego nauczyciela w powiecie
- miss mokrego podkoszulka nauczycielek/mister nauczycieli
- najgłupsze odzywki naszych nauczycieli
- seks w wieku szkolnym
- jak szkoła pomaga uczennicom - matkom
- szkoła i bariery dla niepełnosprawnych. Jak pokonać na wózku szkolne schody
- rankingi szkół - czyli wyścig szczurów po jak najlepszą lokatę
Itd. itp. Pewnie masz w zanadrzu jeszcze sporo innych pomysłów.
Pamiętamy, że lista zawiera także pomysły głupie choć oczywiście nie wartościujemy i nie oceniamy...
Wszystko zależy od czasu i pomysłowości grupy. Najważniejsze, by pomysły rzucali wszyscy, a wybrany sekretarz spisywał wszystko na tablicy. Gdy już lista jest gotowa możemy zastanowić się, które pomysły są obiecujące i te zakreślamy. Z kilku pomysłów wybieram ten, który najbardziej mi odpowiada, oczywiście mogę go jeszcze zmodyfikować.
Dziennikarskie pomysły
Wiadomo, prościej będzie streścić przemówienie burmistrza na otwarcie szkoły. Wierszówka, może i kiepska, ale jakaś będzie. Pozostaje tylko pytanie kto to będzie czytał? Zresztą to pytanie powinno zawsze Ci towarzyszyć, gdy tylko zabierasz się za pisanie jakiegokolwiek artykułu. Wyobraź sobie konkretnego czytelnika i spróbuj go zainteresować.
Patrząc na to zestawienie myślę, że wybrałbym tekst o rankingach, ale jako sposobie na pokazanie nawet najgorszej szkoły z najlepszej strony. Zawsze można znaleźć taki ranking, w którym szkoła będzie dobra. Na drugim miejscu pewnie pociągnąłbym pomysł z papierosami - opowieści uczniów i byłych uczniów, gdzie kurzyli i jak głupio się czaili podane w ironicznym sosie mogłoby rozbawić także tych 40-50 latków, którzy przypomną sobie szkolną głupotę. I tu mamy odpowiedź na pytanie - kto to przeczyta?
A przy okazji naszego kolegium warto spisać sobie wszystkie pomysły. Do wykorzystanie za rok. I dobrze mieć swój kajecik, albo miejsce w kalendarzu, czy internetowej chmurze, gdzie te wszystkie idee bez obciachu będziemy sobie przechowywać. Nigdy nie wiadomo co i kiedy się przyda. Ja przynajmniej zachęcam.