Reportaż rodzi się ze zdziwienia

Tego się nie da zrobić. Nie można opracować poradnika jak napisać reportaż. Jak opracować plan, jakich słów użyć, nastroje wywołać jak całość spuentować. Musisz do tego dojść sam. Po swojemu. Nie oglądając się na innych, ich oceny i rady.


Właściwie takie rozpoczęcie wydaje się katastrofalne. W końcu przecież jeśli z założenia mam pomóc to powinienem sypać przykładami, odwoływać się do doświadczeń, punktować, wskazywać, oceniać. Jak kultowy Wujek Dobra Rada z "Misia".

Reportaż - emocje pogłębione

Czym reportaż różni się od zwykłego newsa? Przede wszystkim musi być pogłębiony. Dodawać coś jeszcze, wyciągać dodatkowe emocje, przeżycia, tło. Nie może jedynie przedstawić większej ilości szczegółów niż depeszowa konkurencja. Powinien pozostawić ślad, poruszyć czytającego, nie dać mu spać. Ktoś powie, że tę rolę idealnie spełniają teksty z tabloidów. Też nie można usnąć po przeczytaniu relacji z miejsca zbrodni.

Tyle, że w reportażu chodzi o sens, a nie jedynie granie na emocjach, cel a nie jedynie epatowanie przemocą. Misję. Choć to słowo ostatnio zaczęło się źle kojarzyć.

I jeszcze coś. Reportaż to spoglądanie na świat oczyma reportera. Niekoniecznie musi on prowadzić narrację w pierwszej osobie, choć jest to w tym gatunku dopuszczalne. Reporter swymi opisami musi zrekonstruować nam świat i zaspokoić zmysły głodne tego co fizycznie zza liter się nie wychyla - zapachów, smaków, widoków, emocji, goryczy rozpaczy i słodyczy wygranej.

Co za tym idzie - reportaż siłą rzeczy musi być subiektywny. I nie ma co się z tym kryć. To nasza wizja wydarzeń, ogląd świata, spojrzenie. Ktoś się może z tym nie zgadzać.

Reportaż - by zabolało

Nie będę oryginalny. Posłużę się opinią specjalistów. I to tych najlepszych z Instytutu Reportażu. Mariusz Szczygieł i Wojciech Tochman przedstawili swoje podejście do reportażu w polecanej już wielokrotnie przeze mnie "Biblii Dziennikarstwa".

Piszą oni o formie, początku, szczegółach i poincie. O tym jak dokumentować i rozmawiać. "Reportaż - opowieść o tym, co wydarzyło się naprawdę" to lektura konieczna dla każdego dziennikarza.

Obecnie trzeba nazywać rzeczy po imieniu, a nie bawić się w subtelne opisy świata. Dziś w reportażu nie musimy już pisać między wierszami. Trzeba używać mocniejszych barw, grubszych, odważniejszych kresek, głośniejszych dźwięków. Bo natłok informacji o ludzkim cierpieniu jest tak wielki, że to cierpienie się dewaluuje. Widzimy krew w telewizji i nic nas to nie obchodzi. Pijemy herbatę, jemy kolację. Trzeba więc starać się pisać tak, by czytelnik stracił apetyt. By go zabolało By poczuł strach, mróz albo smród. Żeby się ubrudził, porzygał albo popłakał z bezradności. Dobrze byłoby, by czytelnik choć na chwilę wszedł w skórę bohatera. Żeby zadrżał i pomyślał: i mnie to może się przydarzyć"

W natłoku opisywanych wydarzeń nie wolno zapominać o szczegółach. Nie po to, by dokumentować dokładnie przebieg wydarzeń. Ale właśnie przez taki nieistotny drobiazg pozwolić czytelnikowi dotknąć tego miejsca. Pozornie nieistotny, ale uprawdopodabnia fakt, że tam byliśmy, widzieliśmy. Czuliśmy to, co teraz czuje czytelnik.

Karl Jaspers pisał, że filozofia rodzi się ze zdziwienia. Parafrazując na własny użytek dodam, że ze zdziwienia rodzi się również reportaż. Oby tej ciekawości, chęci poznania ludzi i miejsc nigdy nam nie zabrakło.

Na pytanie, czego potrzeba do napisania dobrego reportażu, można odpowiedzieć, że słuchu, umiejętności kojarzenia faktów, niezłej pamięci, sporej pracowitości, a przede wszystkim - jak powtarza Hanna Krall - organizmu, który potrafi wytworzyć współczucie.
Możesz być dobrym reporterem, jeśli zauważasz coś, czego inni nie zauważają.